Kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego, jak co roku stanie się pretekstem do wielu refleksji, ocen i sądów. Po ponad 31 latach od tego tragicznego dla Polski dnia, 13 grudnia 1981 roku, nadal istnieje wiele niezabliźnionych ran z tamtych czasów. Nie ma prostej oceny tych wydarzeń, sprawy sądowe z udziałem autorów stanu wojennego ciągną się w nieskończoność, a z uwagi na ciężki stan zdrowia gen. Jaruzelskiego, trudno wierzyć w jakiekolwiek rozstrzygnięcie.
Stosunek do historii jest bardzo często tłem aktualnej walki politycznej. Z tego powodu rozpowszechnił się relatywizm w ocenie zasadniczych dla przeszłości Polski spraw. Bez wątpienia stan wojenny był wojną wypowiedzianą własnemu narodowi przez ówczesne państwo polskie. Internowania tysięcy osób, strzelanie do manifestantów, podsłuchiwanie rozmów telefonicznych, godzina policyjna, jeszcze większa cenzura, masowe zwolnienia w odpowiedzi na strajki - to ta strona stanu wojennego, która nie podlega ocenie. Największe kontrowersje wzbudzają przesłanki, które towarzyszyły decyzji o podjęciu takich kroków. Teza o zagrożeniu interwencją ze strony ZSRR jest obalana przez wielu historyków, jednak zdaje się, że nadal trudno o jednoznaczną ocenę ówczesnej sytuacji.
Warto na przykładzie stanu wojennego zauważyć jak różnie pojmowany może być patriotyzm. Dla jednych jakakolwiek forma współpracy z okupantem będzie formą zdrady, dla innych przykładem jedynej racjonalnej drogi działania, która może uchronić naród od gorszej tragedii. 13 grudnia 1981 roku z pewnością był na rękę Moskwie, która dzięki działaniom gen. Jaruzelskiego zachowała swoje wpływy w naszym kraju. Jest niemożliwym, aby zajrzeć w sumienia twórców stanu wojennego i ocenić czy postępowali wówczas z przeświadczeniem o tym, że to co robią, czynią dla dobra Polski, dlatego ocenę tamtego czasu można oprzeć jedynie na badaniach historycznych, a te pozostawiają nadal wiele wątpliwości. W każdym jednak przypadku należy oddać szacunek tym, którzy wówczas walczyli o lepszą przyszłość, o wolność dla Polaków oraz potępić zachowanie tych, którzy w bezsensowny sposób stosowali przemoc i szykany wobec swoich rodaków.
Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność jest symbolem oporu przeciwko obecnemu ustrojowi. Sprzeciw ten obejmował jednak cały wachlarz opcji politycznych i światopoglądów - od laickiej lewicy chcącej przemiany systemu na "socjalizm z ludzką twarzą", po Konfederację Polski Niepodległej założonej 1 września 1979 roku przez Leszka Moczulskiego, która walczyła o całkowite uniezależnienie się Polski od narzuconych nam wpływów rodzimych komunistów i Związku Radzieckiego. Opór wobec ówczesnej władzy okazywały miliony Polaków, którzy byli niezadowoleni nie tylko z sytuacji politycznej, ale bardzo często przede wszystkim ekonomicznej.
Dzisiaj, kiedy słowo "solidarność" zdewaluowało się ze względu na ciągłe waśnie na scenie politycznej z przeszłością oraz obecnym związkiem "Solidarność" w tle, trudno wyobrazić nam sobie prawdziwą jedność społeczeństwa. Z każdej strony płyną do nas opinie o podziałach wśród Polaków, o wojnie polsko-polskiej. Istotą społeczeństwa demokratycznego jest jednak różnorodność poglądów. Zbyt daleko idąca, taka, która odbiegać będzie od kulturowego kręgosłupa narodu, może doprowadzić do dezintegracji i należałoby sobie zadać pytanie czy naród, który nie jest skupiony wokół żadnych wspólnych wartości nadal jest narodem? Tak jak w czasie stanu wojennego Polacy skupili się wokół idei walki z ówczesnym systemem, tak dzisiaj Polacy powinni skupić się wokół tego co nas łączy. Jak śpiewał Marek Grechuta "Bez historii, mowy, sztuki, bez mądrości tej z nauki, naród się zamieni w bezimienny kraj". Warto, szczególnie w dzisiejszych czasach, docenić skarb niepodległości, pielęgnować go, rozwijać, również na polu gospodarki, która jest wyznacznikiem siły narodu i pamiętać, że suwerenności nie można dzielić na dwoje.
Hubert Franas (absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Sławnie, student IV roku prawa na UMK w Toruniu)
|